Choć USA, to niezliczona ilość kalorii pod rozmaitą postacią – cukierków, żelków, czekoladek, ciastek i wszystkiego, czego tylko dusza może zapragnąć, do moich ulubionych należą przede wszystkim słone i pikantne przekąski. M.in., to właśnie dlatego subskrybenci Sweed.pl w swoich paczkach niemal zawsze znajdują coś na przełamanie słodyczy…
Tym razem na blogu “na warsztat” weźmiemy chipsy ziemniaczane Herr’s Creamy Ranch & Habanero, o których w Polsce z pewnością niewielu słyszało. Herr’s to marka z wieloletnią historią. James Stauffer Herr założył ją już w 1946 roku mając zaledwie 21 lat! Rok później firma rozrosła się już tak, że musiał przenieść ją do opuszczonej stodoły na swojej rodzinnej farmie w Lancaster (Pensylwania).
Z biegiem czasu James Herr doskonalił się w dziedzinie wypiekania chipsów, a jego przekąski stawały się coraz lepsze i coraz popularniejsze. Firma rozwijała się z roku na rok i radziła sobie nawet wtedy, kiedy w 1951 roku ówczesną fabrykę pochłonął pożar.
Co ciekawe, pierwsze smakowe chipsy Herr’s powstały dopiero w 1958 roku. To właśnie wtedy James Herr postanowił dodać do ziemniaczanych przekąsek przyprawy, które nadały im wyjątkowe smaki. Pierwsze z nich – te o smaku barbeque – są popularne do dziś!
Na przestrzeni 70 lat w ofercie Herr’s pojawiało się coraz więcej smaków. Te, które cieszą się niesłabnącą popularnością, to m.in. chipsy o smaku śmietany i cebulki, octu i soli, pizzy, sera i… krabów. Ale Herr’s, to nie tylko chipsy ziemniaczane. To też inne przekąski takie jak precle, popcorn, chrupki kukurydziane i tortilla chips.
Ok, tyle tytułem wstępu. Przyszła pora zająć się konkretami!
Herr’s Creamy Ranch & Habanero
Jako fan przekąsek – zwłaszcza tych pikantnych – nie mogłem ominąć okazji, i gdy tylko otrzymałem propozycję dodania Herr’s Creamy Ranch & Habanero do jednej z edycji paczek subskrybcyjnych zgodziłem się bez zastanowienia!
Opakowanie, choć małe, bo w środku znajduje się tylko 28 gram chipsów, to obiecujące. Uśmiechające się z niego papryczki habanero zwiastują ciekawe doznania, choć nauczony doświadczeniem wiem, że nie będą one aż tak spektakularne. Dość sporo powietrza w środku sprawiło, że pomimo przebycia oceanu, chipsy w dużej mierze są w całości.
Zdjęć samych chipsów tym razem niestety nie będzie, bo pisząc tekst, do tego momentu większość z nich już zniknęła :) Zostało tylko kilka, które pomogą określić ich smak w kolejnych jego liniach.
Zacznijmy od zapachu. Ten jest dość intensywny i lekko kwaśny. Z jednej strony, to z pewnością zasługa aromatu maślanki, która wykorzystywana jest do sosu ranch (pisaliśmy o nim też tutaj), z drugiej strony dość intensywnie przebija się silny aromat papryczek habanero.
Chipsy są chrupiące, ale w klasycznym stylu – dosyć tłuste i grubo pokryte przyprawami. Karbowanie sprawia, że chrupie się je z dużą przyjemnością. W tym miejscu zaczynam zastanawiać się, jak to możliwe, że chrupię je jeden za drugim, a nie połykam garściami :)
Smak, który uderza jako pierwszy to lekka kwaskowatość, którą nadaje smak sosu ranch. Lekko wyczuwalny jest też aromat ziół – koperku, może szczypiorku. W pierwszym momencie nie czuć natomiast zupełnie smaku habanero. Ten uwalnia się dopiero po chwili, gdy chipsy Herr’s zmiękną trochę pod naporem zębów :) Zestawienie wyjątkowo udane i uzależniające! Po przełknięciu w ustach pozostaje piekący smak habanero, który najlepiej załagodzić… kolejną porcją chipsów!
Początkowo obawiałem się, że 28 gramowa paczka chipsów, to jednak za mało, ale w konfrontacji z ich intensywnym smakiem muszę stwierdzić, że się myliłem. Być może na to, że nie trzeba więcej wpływ ma też fakt, że – tak jak wspominałem wcześniej – chipsy są dosyć tłuste i zapychające.
Podsumowują. Ilość na tak, smak na tak, chrupkość na tak! Duże tak z jednym drobnym minusem – nasączenie olejem mogłoby być trochę mniejsze.